|
Numer Obozowy
Pewnego lata, kiedy byłem mały,
Na ręku mej babci numer ujrzałem.
Byłem maleńki i ciekaw wszystkiego
Chciałem się dowiedzieć, co to takiego.
Wyciągnąłem do babci małe rączki
Chciałem z jej ręki ten numer wytrącić.
A babcia mnie uścisnęła żałośnie
Szepcząc: "Opowiem Ci, kiedy dorośniesz".
Czas kołem się toczy, znów świeci słońce
I znów nastało lato gorące.
Patrzę na jej obnażone ramiona
I widzę ten sam numer znajomy.
"Babciu kochana, czy mi pozwolisz,
Chcę sobie taką liczbę narysowac..."
A ona na mnie ze smutkiem spojrzała,
Opuściła głowę i nic nie dodała.
<< z powrotem . dalej >>
Mijają pory roku, po zimie wiosna,
Już mam dziewięć lat, już jestem dorosły.
Nadeszło lato. I znowu ujrzałem
Na ręku babci - od razu poznałem
Tę samą liczbę, nic się nie zmieniła
Jak gdyby na wieki tam wyryta była!
Pytanie to wciąż mi spokoju nie daje:
Dlaczego ona ma, czego inni nie mają?
ł
Wtem babcia zaczęła opowiadać,
Z jej ust popłynęła opowieść nie lada:
O wojnie, o zagładzie, o bohaterstwie,
O getcie, o głodzie, o obozach śmierci...
I jeszcze babcia mi opowiadała
Jak ona sama cudem ocalała.
Owego lata, z czcią i udręką
Ucałowałem mocno mojej babci rękę.
<< z powrotem
Zimą bez płaszcza
Zimową porą w getcie, w chłodnym pokoju,
Siedzą dwie osoby: matka z synem swoim.
"Wyjdę na ulicę" - chlopak powiada -
"Mozę zdolam zdobyc troche drzewa na opal".
"Weź płaszcz, na dworze zimno" - matka ostrzega.
On jeden jej pozostał z potomstwa całego.
Ucałował ją mocno, zastanowił się chwilkę:
"Nie martw się mamo, wrócę za chwil kilka".
Słychać wystrzały, lamenty i płacze,
Chwytają Żydów okrutni łapacze.
Zajmują ulice, do domów wbiegają,
Wrzeszczą, biją, kopią, strzelają.
On nie wrócił. Gdzie jest? Niewiadomo...
Że na roboty zabierają rzekomo.
Na dworze mróz, wicher, śnieżyca.
W pokoju matka modli się skrycie:
"Wyszedł bez płaszcza, a tak zimno na dworze.
By się nie przeziębił - strzeż go Panie Boże!"
Pamięci Ojca w tałesie
W Sądny Dzień każdego roku
Po zakończeniu wojny
Córka Esterka w cichym półmroku
Zapala świecę Pamięci dostojnej.
Zapala świecę, zapala w ciszy
I "Słuchaj Izraelu" modlitwę słyszy,
Modlitwę Sądnego Dnia wznoszoną
Na polskiej ziemi w ówczesnym świecie
W dalekim stąd grodzieńskim getcie.
W wigilię Święta Dnia Sądnego
Błagają Żydzi Boga Wielkiego,
Błagają, chcą wierzyć, że miłosierdzie
Istnieje jeszcze w kainowych sercach.
W Sądny Dzień każdego roku
Płonie świeca w ciszy i mroku,
Płonie cicho roku każdego
Ku Pamięci Ojca swojego,
Zgładzonego młodo przez okrutnego wroga
Gdy się modlił do swojego Boga.
Serce matki
Dziecko płacze.
Karabin ku niemu zwrócony...
Serce matki
Grożby śmierci świadome
Rozpościera szeroko swoje ramiona,
Jak ptak który swoje pisklęta ochrania.
Połuszna stworzenia przykazaniom odwiecznym
Swoim własnym ciałem ochroni swe dziecię.
Oby tylko żył
U wieśniaka w bunkrze wykopanym w ziemi
Pięciu Żydów znalazło schronienie.
Daremnie czekają północy, bo o tej porze
Jedzenie im przynieść ma polski gospodarz.
W czekaniu dłużą im się nocne godziny,
A wśród nich matka i jej synek jedyny.
Dwuletni chłopaczek prześlicznej urody
Tak bardzo spragniony, ale nie ma wody.
Oni tutaj umrą, nic zrobić nie mogą...
Więc orzekli, między nadzieją i trwogą,
Tutaj w bunkrze przesądzona ich dola,
A tam na zewnątrz są lasy i pola...
Jak Jochewed matka Mojżesza, tak ona
Przytuliła synka do swojego łona
I rzekła:" Idź w świat, idź mój syneczku drogi,
Może ktoś litościwy przyjmie cię w swe progi.
Gdybyś nawet wyrósł na chrześcijanina...
Obyś tylko żył mój synu jedyny!"
Chłopczyk w getcie
Żydowski chłopczyk w getcie
Otoczony murem
Idzie sam, bez matki,
Z rączkami do góry.
Biedna ta sylwetka –
Droga zamrożona,
Podarte skarpetki,
Kolana obnażone.
Na szacie żółta łata,
Oznaka potępienia.
Twarz skora do płaczu,
Strach i ból w spojrzeniu.
Tak słaby, bezbronny,
Wśród hordy karabinów
Na rzeź prowadzony
Do dymiących kominów.
dalej >>
W tym twoim spojrzeniu
Najsmutniejszym na świecie
Spoglądają na mnie
Oczy miliona dzieci.
Nieznane dziecko w getcie
Samotne, bezdomne,
Nakazuje nam bezgłośnie:
"Nie zapomnijcie o mnie!"
<< z powrotem
Szybko, dokładnie...
Wszystko odbywa się tutaj bezbłędnie -
Szybko, szybko, dokładnie, bezwzględnie.
Odgórne rozkazy się tu wykonuje
I skrzętnie w dzienniku się zapisuje.
Wszystko jest tutaj w porządku wzorowym -
Szybko, szybko, dokładnie, fachowo.
Zamówiony na dzisiaj kat przybył z ochotą.
Będzie miał widać, nie mało roboty.
A potem przedmioty układa się w serie:
Ubranie, obuwie, biżuterię -
Szybko, szybko się je segreguje
I do wysyłki do worków pakuje.
Tez ludzi prowadzi się w porządku wzorowym -
Szybko, szybko do komór gazowych.
I nadesłane od władzy rozkazy
Wykonuje się umiejętnie, bez skazy.
Tak, zgodnie z planem, bez wątpienia,
Człowiek się w popiół zamienia...
A Jewish child in Ghetto
A Jewish child in Ghetto,
surrounded by a wall.
Alone, without his mother,
with hands raised up, so small!
He’s marching hurt and grievous
on freezing roads, in cold.
Light coat… Bare knees in winter…
So helpless to behold!
With yellow Star of David -
a symbol of disgrace.
He’s on the verge of crying.
What fate is he to face?
So vulnerable, fragile,
in front of loaded guns,
like blameless sheep to slaughter
is led to die at once.
next >>
His eyes reflect an endless sorrow,
an endless fear of brutal deeds,
because through them at me are looking
more than a million murdered kids.
A Jewish child in Ghetto,
cries out in silent plea.
In monumental picture
implores: “Remember me!”
<< back
Doktor Mengele
Zaległa cisza wśród chorych na sali:
Ma być selekcja w obozowym szpitalu.
Lekarz ze świtą, spokojnie, miarowo
Obchodzi chorych, ogląda fachowo,
Jeden ruch ręką ledwo dostrzegalny
Oznacza śmierć na sali szpitalnej.
Skończone wizyty słynnego doktora.
Wnet usuwają stąd wszystkich chorych.
Młoda dziewczyna błaga na swym łożu:
"Zlituj się, ratuj mnie, panie doktorze"!
Jedno kolbą w głowę uderzenie
Skraca tej młodej dziewczyny cierpienie...
Zaległa cisza. Opustoszał blok cały.
Nikt nie pozostał - ani stary, ani mały.
Ten oficer przystojny zwany lekarzem
Pyta czy wszystko jest zgodne z rozkazem.
Żeby żaden chory nie pozostał w obozie!
"Nikogo juz nie ma, Panie Doktorze"
Spotkanie
Przypadkowe spotkanie w obozie.
Jakie to dziwnej - czy to być może?
Więzień spojrzał w znajome oczy,
Dziewczyny którą kiedyś ciągnął za wskoczę.
Zawiązała pod brodą chustkę kolorową
Żeby zasłonić ogoloną głowę.
Ubrana, jak wszystkie, w suknie pasiaste
Stare, wyblakłe, obozowe szaty.
Wtem wiatr zsunął z jej głowy okrycie...
Rumieniec dziewczęcy owionął jej lice...
Zasłoniła głowę zawstydzonym ruchem,
Taka słaba, mizerna, -
Lecz niezwyciężona duchem.
Para butów na miarę
Cały dobytek tysięcy więźniarek
To ubranie-pasiaki i obuwia para,
Rozdawane pośpiesznie w obozie okrutnym
Nie bacząc na miarę i na numer butów.
Otrzymując buty, które nie pasowały,
Niewysłowione męki cierpieć musiały.
Bo buty za ciasne, ktore uwierały
Należy nosić przez dobę całą.
Nie wolno zdejmować ani na chwilę
Bo nóg spuchniętych nie wciśniesz w nie siłą.
A jeśli która zapłacze z bólu
Zaraz dosięgnie ją karabinowa kula.
Zaś buty za duże czy za obszerne
Również są niebezpieczne niezmiernie –
Przeszkadzaj a w marszu, przeszkadzaj a w robocie
Bo moga ugrzęznąć w śniegu, czy w błocie.
A kto ośmieli się iść boso w szeregu
Od razu jego trup będzie leżał na śniegu.
Więc było marzeniem każdej z więźniarek
Otrzymać parę butów na miarę.
Ucieczka
Poświęcona Rudolfowi Werba
i Alfredowi Wecler
Uciekli dwaj więźniowie
- wprost uwierzyć trudno –
Z najbardziej strzeżonego obozu...
Zagrzmiała syrena:
Więźniowie na dwór!
Ustawić się piątkami,
A psy wytresowane
Gotowe spóźnionych obedrzeć ze skór.
Liczą ludzi jak się liczy bydło,
Biciem rozkazują stać na kolanach
Znęcają się nad więźniami
Rozmaitymi szykanami.
Uciekli dwaj więźniowie,
Dwaj bohaterowie,
Dwaj żywi świadkowie -
By świtu opowiedziec
O oswiecimskim smierci obozie.
Spotkanie Esterki z Alfredem Weclerem
W roku 1972 zostałam zaproszona do Wiednia, (Austria) by złożyć zeznania przeciw zbrodniarzom wojennym Wuncz i Graf. W sądzie spotkałam wielu starych znajomych, byłych więźniów Oświęcimia. Dowiedziałam się również, że Alfred Wecler mieszka w Czechosłowacji w Bratysławie.
Alfred Wecler i Rudolf Werbe- obaj pochodzenia czeskiego- byli jedynymi więźniami, którzy zdołali zbiec z obozu w 1944 roku. Oni przedostali się do Węgier i przekazali alianckim władzom o tym co się dzieje w obozie śmierci.
Postanowiłam pojechać do Czechosłowacji i spotkać się z Alfredem (zwanym Fredo). Udałam się w drogę i oto zjawiłam się w jego domu bez uprzedzenia po 28 latach. Uścisnęliśmy się i płakaliśmy jak dzieci...
Fredo pozostał tym samym człowiekieni - skromnym i dobrym, jakiego znałam w obozie, ale jego stan duchowy jak też finansowy był bardzo niedobry. Był ścigany przez ówczesne czeskie władze za to, że popierał Dubczeka, liberalnego prezydenta. W owym okresie nie mail pracy.
dalej >>
Gościłam w jego domu dwa dni i prawie cały ten czas wspominaliśmy dawne dzieje i omawialiśmy jego obecny stan. Przyrzekłam mu, że przyślę mu wizę do Izraela. Lecz, niestety, nie zdołałam spełnić mojej obietnicy. Ówczesne władze czeskie nie zezwoliły Żydom wyjechać za granicę.
Dzień rozstania. Fredo odprowadza mnie na dworzec. Smutne pożegnanie. Oboje dziękujemy losowi, że nas zetknął ze sobą, ale w głębi serc wiemy, że już nigdy nie spotkamy się znów. I nagle Fredo znikł, a ja stoję sama co się nagle stało? Dokąd poszed? I oto zjawia się Fredo i podaje mi małą paczuszkę.
- "To dla Ciebie” - powiada i miły uśmiech rozjaśnia mu twarz.
Mocno trzymam w ręku paczuszkę. Chleb! Świeży bochenek chleba... Oczy moje zapełniają się łzami...
Po latach, będąc w Izraelu, doszła mnie smutna wieść, że Fredo zmarł.
Ester Shkurman-Margolis Izrael, 20 maja 1990.
<< z powrotem
Mother’s Love
A loaded gun… A child in fear…
The mother’s heart forebodes:
You are in danger, dear!
Behind, a shot is heard…
Her arms embrace him
like the wings of mother-bird…
Obeying the Law of Creation –
with her body alone
she protects the next generation…
Nieznana dziewczyna
Na łóżku szpitalnym w Oświęcimiu
Leży Esterka długie godziny.
Nie wysłowione są jej cierpienia
Z wysokiej gorączki, z głodu, z pragnienia.
Nagle się budzi, obolała w biedzie
Widzi - dziewczyna na jej łóżku siedzi.
Nie wie kto ona, a ta postać w cieniu
Wyraża troskę w ciepłym spojrzeniu.
Dobra jej ręka wyłania się z cienia
Podaje Esterce coś do jedzenia.
Chora połyka tę podaną strawę
I żywicielkę swą błogosławi.
Dziś otrzymała najdroższą nowinę -
Życie Nowe od nieznanej dziewczyny!
|
|
Numer obozowy... Ella Dor-On Tłumaczenie z języka hebrajskiego: Szoszana Raczyńska
Numer Obozowy
Zimą bez płaszcza
Pamięci Ojca w tałesie
Serce matki
Oby tylko żył
Chłopczyk w getcie
Szybko, dokładnie...
Doktor Mengele
Spotkanie
Para butów na miarę
Ucieczka
Spotkanie Esterki z Alfredem Weclerem
Nieznana dziewczyna
|